Esencja Magi: Tajemnica Magicznego Liceum - Prolog

Pobierz: .pdf .docx
Kolorowy autobus do wariatkowa
Budynek, na który właśnie patrzysz, to moja szkoła. Nic specjalnego. Stare, popękane cegły, ogrom przytłaczający swoją prostotą. Duży, prostokątny blok wyglądający trochę jak zakład poprawczy. Jak już powiedziałam — naprawdę nic specjalnego.
Jej piękno i klimat poczujesz dopiero w środku lub na podwórzu. To tam dzieje się magia. Ta zwykła, ale też ta, którą w swoim wnętrzu posiadają tylko nieliczni.
Jak ja i moja siostra oraz wszyscy ci ludzie, których zaraz poznasz.



Ulicami pewnego miasta na południu Polski jechał autokar. Od strony drzwi miał namalowanego pomarańczowego smoka kłócącego się z czerwonym feniksem, którzy byli obserwowani przez zdziwiony księżyc. Tył autobusu został ozdobiony lśniącymi gwiazdami. Z przeciwnej strony namalowana była kobieta z hardą miną i odważnym spojrzeniem, obok której ktoś równo napisał „Danuta Siedzikówna”, a pod spodem, mniejszymi literami „1928–1946” . Jeszcze niżej widniał wielki napis w czerwonym sercu „INKA nigdy nie zapomni”.
Mieszkańców nie dziwił ten widok, przyzwyczaili się oni do tego, że co roku, ostatniego dnia sierpnia, trzy wymalowane autokary przywożą dzieci z najdalszych zakątków Zagłębia do szkoły w ich mieście. Pierwszego września udają się po resztę młodzieży, a w pozostałe dni roku szkolnego kursują kilka razy w ciągu dnia, by dzieci mieszkające w internacie dowieźć do sklepów, a pozostałym uczniom umożliwić powrót do domu z miejsca, które komunikacja miejska pomija.
Przy oknie, na pierwszym siedzeniu za środkowymi drzwiami, siedziała białowłosa dziewczyna, patrząca z wytęsknieniem w stronę, gdzie już niedługo miała ujrzeć szkołę. Chęć powrotu do niej nie była niczym niezwykłym, niemal wszyscy jej rówieśnicy w tym autokarze oczekiwali tego dnia w ten sam sposób. Wakacje były miłe, a nauka jak zwykle miała być trudna i wyczerpująca, jednak to miejsce dawało im wszystkim niezwykłą szansę na zrozumienie magii. Poza tym, wśród nich nie było nikogo nowego, wszyscy w czerwcu pozostawili w szkole za sobą swoich przyjaciół, swoje łóżko, swoje ulubione miejsca. Po trzech latach, Inka naprawdę stała się ich domem.
Nastolatka uśmiechnęła się lekko, gdy już z daleka zobaczyła na parkingu dwie rude czupryny, które mogły należeć tylko do jej przyjaciółek. Owszem, wiele osób miało podobny kolor włosów, ale tylko one wyglądały jak swoje lustrzane odbicia.
Wyjęła słuchawki z uszu i wstałaby z miejsca, aby stanąć przy drzwiach, gdyby nie śpiący na niej brat, którego wcześniej, przez pogrążenie w myślach i muzyce, nawet nie zauważyła.
 — Ugh, Fabian… — jęknęła i spróbowała zepchnąć starszego chłopaka z siebie, a gdy to nie poskutkowało, pociągnęła go mocno za wąs pod nosem. Był paskudny, ale najwyraźniej mógł się na coś przydać.
Gdy tylko wyszła z autokaru, ruszyła pędem w stronę przyjaciółek. Rzuciła się jednej z nich na szyję, popychając ją przy tym na jej siostrę. Czytana przez tę książka upadła na asfalt, a ona zauważyła, że coś się wokół niej dzieje.
 — Cześć — powiedziała, ale zanim uściskała białowłosą, schyliła się po książkę.



To ja, Amelia Przyjazna Pazurek. Wiecznie pogrążona w swoim świecie, zaczytana i bardzo nieogarnięta nastolatka. Prawdopodobnie gdyby nie siostra i wszystkie przyjaciółki, już dawno bym nie żyła. Oczywiście, kocham je tak jak i one mnie, w ciągu tych dwóch miesięcy tęsknota za nimi niezmiernie mi doskwierała… Ale kiedy już stanęłam na placu szkoły i zostałam pociągnięta w stronę parkingu, uświadomiłam sobie, że znów zamiast jednej wariatki obok siebie będę ich miała aż sześć! Tak ciężko wtedy znaleźć czas na spokojną lekturę!



 — Co czytasz? — spytała białowłosa i przechyliła się tak, by zobaczyć okładkę książki. — Pożyczysz mi. Gdzie Alicja?
 — Powinna już tutaj być — odpowiedziała Amelia zmartwionym tonem i jeszcze dla pewności rozejrzała się dookoła.
 — Gonzales ją odwozi i tyle, nie ma się czym martwić — prychnęła jej siostra, ale i uśmiechnęła do niej uspokajająco. — A ty schowaj tę książkę, bo mnie denerwujesz. Rozumiem kochać czytać, ale nie cały czas. Mogłabyś się zainteresować pierwszym dniem szkoły.
Zabrała siostrze książkę i schowała ją do torby przewieszonej przez ramię. Białowłosa przewróciła oczami i zaśmiała się cicho, widząc, jak Amelia zamiera w wyrazie kompletnego niezrozumienia i bezradności. Dopiero po chwili opuściła zrezygnowana rękę, domyślając się, że dzisiaj już swojej lektury nie odzyska.



A oto ona, Magdalena Pazurek, to znaczy Przyjazna Pazurek, ale zwykle używa tylko naszego nazwiska, pomija nazwę rodu i klanu. To moja, młodsza o parę minut, siostra bliźniaczka. Na nasze wyglądy składają się ciemne, rude włosy sięgające jej do pupy, a mnie do pasa, duże piersi i naprawdę byle jakie oczy. Nie są one ani niebieskie, ani zielone, ani szare, stanowią mieszankę tych trzech kolorów. Mada, tak ją nazywamy, lubi mówić, że są wyjątkowe, ale dla mnie są po prostu bure. Choć dzielimy przeszłość i teraźniejszość, nie dzielimy charakterów, a przynajmniej same o sobie myślimy bardziej jak o lustrzanych odbiciach niż klonach. Na przykład ja jestem ustępliwa i nie lubię walczyć o swoje, a Mada… Dni, w które z nikim się nie pokłóci, są rzadkością. Każdą porażkę znosi dumnie i rozsądnie, ale każdą słowną przegraną odchorowuje. Ludzie mówią, że ja jestem ta mądra, a ona ta silna, ale prawda jest taka, że obie jesteśmy słabe i tak samo głupie. Poza Madą, wołamy na nią też Zło, Pyskówka, Morda i Madżik, względnie po prostu zdrabniamy jej imię. Reaguje na wszystko związane z Magdą lub ogólnie pojętym złem, dlatego jeśli zawołasz „zakapior” to jest szansa, że się odwróci.



Czarny samochód wjechał z piskiem opon na parking, zatrzymując się niemalże milimetry od bramy grodzącej teren szkoły od przodu i centymetry od dziewczyn, jeśli chodzi o prawą stronę.
 — Cześć, panienki, wybaczycie spóźnienie?
Z samochodu wysiadł młody mężczyzna w ciemnych okularach. Uśmiechowi na jego twarzy uroku dodawały małe dołeczki w policzkach. Uścisnął każdą z dziewczyn. Z drugiej strony wysiadła blada nastolatka ubrana cała na czarno, o czarno-granatowych włosach z czerwonymi końcówkami i ciemnymi okularami na nosie. Gdy trzasnęła drzwiami, można było dostrzec długie, czarne paznokcie opiłowane w kształt szponów. Usta pomalowała ciemnobordową szminką. Wyglądała jakby wyszła z dokumentu poświęconemu subkulturze emo lub goth.
 — Cześć Speedy, cześć Alka — odpowiedziały chórkiem.
 — Umarł ci ktoś, czy znów muszę spalić ci większość ubrań, żebyś chociaż na chwilę przestała nosić się na czarno? — spytała Magda zadziornym tonem, białowłosa uśmiechnęła się szeroko, a Amelia stłumiła śmiech. Usta „ciemnej” zadrżały, a ta po chwili powstrzymywania się, wybuchła szczerym śmiechem.
 — …Merlinie, jak ja za wami tęskniłam!
Nowoprzybyła rzuciła się na przyjaciółki, ściskając je mocno, a jej kierowca uśmiechnął się pobłażliwie.



Alicja Pająk, czyli chodzący, mroczny szpan. Próbuje nosić się na postrach i królową zła, ale zdecydowanie jej to nie wychodzi. Za bardzo nas kocha, by utrzymywać wizerunek w naszej obecności. A trudno o to, byśmy przy niej nie były, skoro mamy większość zajęć razem i razem też mieszkamy. W dwóch pokojach, ale razem. Z drugiej strony, sporą część szkoły przeraża moja siostra, a ją przeraża tylko Alicja… To może coś w tym jest? Mnie natomiast denerwuje jej mechaniczny pająk, okropieństwo! Dla żartów mówimy na nią Wdowa. Czarna, rzecz oczywista. Reaguje też na „ciemna”, „wampir”, „ciemność” i „kostnica”.
Ten obok to Aleksander. Też Pająk. Absolwent naszej szkoły, starszy brat Alicji. Jest nie tylko naszym ulubionym bratem, ale również dostawcą. Cokolwiek byśmy chciały — Aleksander załatwi. Nazywamy go Speedym Gonzalezem, bo choć licznik jego magicznego samochodu nie pokazuje prędkości poniżej dwustu na godzinę, to on i tak się spóźnia. I zawsze śpieszy. Od kiedy tylko go znamy. Ale od momentu, gdy zaczął pracować w rodzinnej firmie jest to jeszcze bardziej widoczne.



 — Wyjaśnij mi, jakim cudem spóźniliście się, skoro musieliście przywieźć też Luizę? — spytała Mada.
 — Właśnie, gdzie ona jest? — dodała sama Amelia, bezsensownie zaglądając do samochodu.
 — Pewnie w akademiku, nie wiem. Przywieźliśmy tę ofiarę i…
 — Ona ma na imię Luiza, jest naszą młodszą siostrą… Siostro. Nie mów na nią źle, bo przestanę cię kochać — zagroził Aleksander — i zacznę na ciebie mówić idiotka, miło ci będzie? — dodał, wyjmując z samochodu walizkę. Oczywiście, czarną walizkę. A nawet czarną w małe, białe czaszeczki. Niestety, takich z czerwonymi nie mieli, a potem przyjaciółki nie pozwoliły Wdowie zmienić ich barwy.
Alicja przewróciła oczami i wyjaśniła:
 — No, w każdym razie przywieźliśmy ją przed jedenastą, a potem Aleksander zabrał mnie na zakupy i obiad. Się nam zeszło.
 — A na próbę to nie była łaska przyjść, co? Posiedzieć z siostrzyczkami? Hm? — powiedziała Magda, oczywiście nie mając tego przyjaciółce za złe. Wiedziała, że ta równie mocno jak w każde wakacje tęskniła za nimi, tak bardzo nie chciała rozstawać się ze swoim ukochanym bratem, ogrodem i biblioteką.
 — Anioły ciemności stąpiły na ziemię, to nie zauważacie przyjaciółki, co?
Zgromadzone dziewczyny usłyszały zachrypnięty głos, odwróciły się, a rude siostry pisnęły ze szczęścia i rzuciły się nowoprzybyłej na szyję, po chwili ściskając również chłopaka stojącego obok.



Kolejna z naszej bandy to Małgorzata Kropczewska. Włosy koloru rudego, na dodatek bardzo mocnego i jaskrawego, oczy niebieskie, na twarzy wypisana pogarda wobec świata. Alicję darzy dziwnym rodzajem antypatii, czasem wydaje się, że toleruje ją tylko ze względu na mnie i moją siostrę, a kiedy indziej mówi, że to jedyna normalna osoba wśród nas. Gosia większość czasu spędza z zupełnie innymi ludźmi, a przyjaźni się głównie z Magdą. Za najlepszy test przyjaźni uważamy to, że jeszcze nas nie zabiła za swoje przezwisko (Dziwka). Co dziwne, za Rudą Małpę już nam się obrywa.
Ten obok, to nasz drugi ulubiony brat. Robert Kropczewski, rok starszy. Jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole, nie tylko pozwala grzać się w swoim blasku i chować za swoimi plecami. Poza tym pomaga nam, jeśli wpadniemy w większe kłopoty. Dzięki jego nadzwyczajnie dobrym wynikom w nauce nauczyciele patrzą na nas łaskawiej, gdy wstawia się za nami.



 — Lepiej być aniołem ciemności, niż mieć krzywy ryj, Dziwko — prychnęła Alicja, ale mimo wszystko uściskała Małgośkę.
 — I lepiej mieć krzywy niż pryszczaty ryj — odparowała dziewczyna bez zastanowienia i poklepała Ciemną po plecach.
 — To ja wam mówię cześć, dziewczynki, i od razu pa, dziewczynki — powiedział Robert, puścił im oczko i całusa w powietrzu, poczochrał włosy siostry i odszedł w stronę swojej grupy znajomych.
 — Ke-paraaq! Abelard. Abelard. Khhreee!
Dziewczyny niemalże podskoczyły, słysząc skrzek papugi.
 — Zamknij się, cholerny papugu! — warknęła Magdalena i uderzyła lekko w klatkę stojącą na małym stoliczku obok. Takim na kółkach. — Weź go ogarnij, Melka.
 — Wiesz dobrze, że nie lubi jak się przenosimy z miejsca na miejsce i to dla niego ciężki dzień — westchnęła Amelia i pochyliła się nad swoim zwierzątkiem, uśmiechając się do niego wesoło. — Co tam, Belli?
 — Khe-paraaq! Abelard. Pokój. Khhreee! Melka wziąć! — zaskrzeczała znów papuga, patrząc na panią i unosząc skrzydła. Wychyliła się w stronę Amelii i stuknęła dziobem w pręt kratki.
Abelard to samiec ary zielonoskrzydłej. Posiada w sobie magię, jednak równocześnie jest upośledzony, przez co nie potrafi nauczyć się tak płynnej i logicznej mowy, jak inne magiczne osobniki. Gdy Amelia zobaczyła go dziewięć lat temu w sklepie zoologicznym, po prostu musiała go mieć. I na nic nie zdały się tłumaczenia sprzedawcy, że jest to zwierzę zbyt wymagające dla dziecka, że długo żyje, że to decyzja dotycząca też przyszłych pokoleń i króliczek wybrany przez Magdę mógłby mieć kolegę. Panienka chciała, panienka dostała, a by uciszyć sumienie młodego chłopaka, do łącznej ceny całych zakupów dodano spory napiwek.
Wszelkie obawy sprzedawcy, jakkolwiek uzasadnione, nie spełniły się jednak. Amelia wzięła sobie rady i uwagi głęboko do serca, dokładnie się do nich stosowała. Teraz, ona i Abelard, stanowią integralne części swojego wzajemnego istnienia. Można powiedzieć, że królik Magdy miał się gorzej i bardziej dziko, pozostawiany przez większość czasu samemu sobie.
 — Ty, Kinga, a gdzie twój kot? — spytała Ruda, uprzednio się rozejrzawszy. — I walizka?
 — …O kurwa mać! — wykrzyknęła białowłosa i pobiegła w stronę autokaru.



Cała Kinga. Wilczek Kinga. Zapominalska i nieco roztargniona, jako jedyna rozumie dosłownie wszystkie żarty mojej siostry. Nie przejmuje się opinią innych ludzi, dla niej liczą się rodzina i przyjaciele, a cała reszta mogłaby nie istnieć. Tak samo jak ja kocha czytać, ale jej w lekturze nie przeszkadza harmider powodowany przez resztę Wariatek. Natura wybrała dla niej platynowe włosy, jednak ona farbuje je na naprawdę białe. Złota soczewka na prawym i srebrna na lewym oku gwarantują, że nikt nie bierze jej za normalną. Nie pierwszy raz zapomniała o swoim kocie, choć zapewniam, iż nikt nie kocha swojego futrzaka bardziej od niej. Co nie zmienia faktu, ze zazwyczaj karmi go Magda. Jest tak wyjątkowa w swoim nieogarnięciu, że żadne słowo nie opisuje jej charakteru lepiej niż po prostu „Kinga” powiedziane z lekkim westchnieniem i przewróceniem oczami.




 — Fabian go miał — wysapała białowłosa, gdy przyszła z powrotem. — I walizkę. Potrzymasz?
Wcisnęła transporter Magdzie, a sama zgięła się nieomal w pół, próbując ustabilizować oddech. Ich nauczycielowi magii fizycznej, zwanemu po prostu Trenerem, który właśnie wysiadł ze swojego samochodu, tak bardzo zadrżała ręką, że aż zadzwoniły trzymane przez niego kluczyki. Biedny człowiek, co wrzesień przekonuje się, że dwa miesiące bez obowiązków, za to z dużą ilością rozrywki, potrafią nieźle rozregulować, zdawałoby się, że już wyćwiczone organizmy.
 — To się ciepie, Kinga… — jęknęła Magda i podniosła ruszający się transporter na wysokość wzroku. Zaraz potem go odsunęła i skrzywiła twarz. Zdecydowanie nie lubiła tego kota. Jest wredny i nawet teraz patrzy się na nią tak, jakby chciał ją zabić! To puszyste ucieleśnienie zła, diabeł, ruda kulka złośliwości. Czyli Belzebub, najukochańszy kot Kingi. Kocur zdecydowanie ma charakterek — i to z prawdziwym pazurem! Obok spania i jedzenia, jego ulubione zajęcia to strasznie, denerwowanie i ogólne utrudnianie życia Magdzie. Przyjaciółki lubią mówić, że nie znoszą się wzajemnie przez zbyt podobne charaktery, co jeszcze bardziej denerwuje nastolatkę.
 — Bo jest żywe, Madzik — westchnęła Alicja i wyciągnęła ręce, by odebrać transporter od przyjaciółki. Ta pokręciła głową i jedynie oparła plastikową klatkę o czarną walizkę w czaszeczki. Sam kot ważył w końcu prawie sześć kilogramów, a co dopiero razem z całym opakowaniem.
 — Żyjesz, Wilczek? — Góśka poklepała Kingę po plecach, a gdy ta odetchnęła i pokiwała głową, powiedziała: — To chyba możemy iść się zgłosić, co? U nas brakuje jednej i u was jednej, to poczekamy na szanowne już w środku?
 — Właśnie! — Magda uderzyła ręką w czoło. — Przecież Renkiel na nas czeka w środku! Miałyśmy z Melką wyjść tylko po Kingę. Nie, sisi?
Amelia kiwnęła głową i wzięła klatkę ze swoją papugą do rąk, a stolik spod niej złożył się i zniknął. Takie to były czary. Szepnęła coś Alicji do ucha.
 — Aleks… Braciszku kochany… Pomożesz nam się zabrać do pokoju, prawda? — spytała Wdowa, patrząc na chłopaka prosząco. I nawet zfalowała rzęsami.
 — A co to za problem?
 — Bo my zostawiłyśmy walizki na dyżurce, jak całe kółko, a wedle wszelkich znaków, to nasz rocznik ląduje na trzecim piętrze… — powiedziała cicho Amelia, patrząc w dół, zakłopotana.
 — Nie żeby nam to przeszkadzało, oczywiście — zastrzegła Magda. W tej szkole zawsze trzeba było uważać na słowa. Mówisz w żartach, że różowe ściany w pokoju dodałyby mu świeżości, a następnego dnia po wejściu do niego uderza cię zapach farby i wszechobecna fuksja. Rzecz jasna jest to zmiana łatwo odwracalna, ale uczniowie Inki muszą się nauczyć, że muszą uważać, czego sobie życzą. Dzięki temu mają lepiej dobierać słowa zaklęć.
 — Tylko wtarganie sześciu walizek, kota giganta i przemeblowanie pokoju bez magii może być nieco utrudnione, a nie chce nam się czekać do siedemnastej… — mruknęła Amelia.
 — A przede wszystkim, co to za Wariatki Okrągłego Stołu… Bez Okrągłego Stołu? — powiedziała Alicja i jeszcze raz spojrzała na brata żałośnie.
 — Miałyście mnie już po słowach Amelii, siostrzyczko.



Długie nogi opierały się o wyjątkowo żółtą walizkę, a jej właścicielka siedziała na blacie biurka dyżurki woźnych, opierając głowę na ramieniu dziewczyny siedzącej za nią. Truskawkowe włosy łączyły się ze swoim bardziej rudym i o wiele ciemniejszym cieniem, czyli włosami Magdy. Obok siedziały Amelia, Kinga i Alicja. Gośka i Aleksander uznali, że jak chwilę postoją to nic im się nie stanie.
 — Izwinitje. Nie wietje, gdie ja znajdu opiekun pierwej klas? Ja iz wymiani.
Do grupki podeszła młoda Rosjanka o długich, falowanych włosach i zgubionym spojrzeniu. Magda już miała ruszyć się i zaprowadzić nową dziewczynę do ich wychowawczyni, jednak powstrzymała ją ręka przyjaciółki.
 — Pierwaja dwjer na wtarom etaże* — odparła Renkiel bez zawahania, dodatkowo pokazując drugą dłonią kierunek. — Kaniećna ty znat, kto eta.
 — Spasiba balszoje — dziewczyna kiwnęła głową w geście podziękowania i oddaliła się.
 — Ty, Renkiel, jak ty translacyjne rzuciłaś bez magii? — spytała Gośka, pierwsza otrząsając się z szoku.
 — Nijak? Ja znaju ruski jazyk, żjena majewo brata ruskaja — długonoga dziewczyna wzruszyła ramionami.
 — Paczta, jakie tu rzeczy wychodzą na wierzch, normalnie nie wierzę — zaśmiała się Magda i pokręciła głową.



Katarzyna Renkiel. Niektórzy mówią, że najpierw są nogi, a dopiero potem Kasia. Posiada ona nie tylko piękną osobowość, ale też figurę modelki, na dodatek nie takiej wychudzonej. Żadna z nas nie wie, jak to się stało, że dołączyła do naszej paczki wariatek, ale już w tamtym roku mieszkała z dziewczynami w pokoju. Le Nóżi albo Margaryna, tak na nią wołamy my i większość szkoły. (Aczkolwiek inni preferują to drugi określenie). Jeśli chodzi o naszą paczkę, to właśnie o niej wiemy najmniej. Jest dosyć tajemnicza i nie lubi mówić o swojej rodzinie, choć podobno nie jest to związane z niemagicznym pochodzeniem. Nawet nie wiedziałyśmy, że jej brat ma żonę! Właściwie… Czy ona kiedyś mówiła, że ma brata?



 — W co nie wierzysz, Madzik?
Do grupki podeszła niska, nieco przy kości blondynka z mokrymi dłoniami i kolorowymi, neonowymi warkoczykami wplecionymi we włosach.
 — Le Nóżi zna ruski. I ma brata. I bratową, ruską!
Blondynka zagwizdała cicho.
 — To dużo nowości widzę.
 — No widzisz, tyle nowości, a ty nic nie urosłaś — zaśmiała się Magda w odpowiedzi i zeskoczyła na podłogę, by uściskać ostatnią z przyjaciółek.
 — Ty też, tylko grubsza jesteś! — odparła blondyna i przytuliła obie bliźniaczki.



Marta Owca — nazwij ją „małą”, a zginiesz. Zasada ta nie dotyczy tylko mojej siostry i mnie, ponieważ jesteśmy od niej wyższe tylko o dwa centymetry. Żadna z nas nie przekroczyła metra sześćdziesięciu wzrostu. Marta jest przebojową, wiecznie wesołą i entuzjastycznie nastawioną do życia nastolatką. Ta żółta walizka jest jej, dziewczyna lubi rzucać się w oczy. Ma brata, który jeszcze dwa lata temu był jej siostrą bliźniaczką. Z tego powodu, gdy mówimy o czymś w przeszłości, czasem powstają drobne nieporozumienia, ze względu na używanie różnych form osobowych czasowników.

To już wszystkie moje przyjaciółki. Trochę ich jest, ale cóż poradzić? Razem tworzymy w miarę zgraną i zgodną drużynę. Nazywamy się Wariatki, nawet nauczyciele tak się do nas zwracają, gdy chcą zwrócić uwagę wszystkim na raz. Same dodajemy do tego, że jesteśmy Okrągłego Stołu, bo przy takim wygodniej się knuje.



 — A w ogóle to nie chcieli mi dać do ręki siekiery. Nawet tylko potrzymać!
Kinga z oburzeniem skończyła opowiadać o wakacyjnym ognisku.
 — Też bym ci nie dała — prychnęła Magda.
Niektórzy rozróżniają te rude bliźniaczki nie po długości włosów, ale po sposobie odzywania się. Amelia jest zawsze uprzejma, a ton jej głosu miękki i spokojny. Magda reaguje emocjonalnie, zwykle odzywa się z pogardą do wszystkiego, co oczywiście nie oznacza, że pogardza swoimi przyjaciółkami.
 — Sobie też bym nie dała — dodała.
 — Czego byś sobie nie dała, Mada? — spytała ich wychowawczyni, bo właśnie do niej podeszły.
 — Siekiery. Kinga narzeka, że jej nie dali potrzymać w czasie ogniska — odpowiedziała uczennica.
 — Merlinie chroń. Wy dwie i ostre przedmioty? — zaśmiała się kobieta i pokręciła głową, a czarne loki zafalowały. — Tragedia.
 — No, żeby pani wiedziała — Alicja przyznała rację nauczycielce. — Dlatego będę trzymać niebezpieczne rzeczy pod kluczem, gdy już będziemy razem mieszkać.
 — Ta, a jak Mada zostanie Władcą lub Wojownikiem to ją też zamkniesz? — prychnęła Gośka w dokładnie ten sam, specyficzny sposób co wcześniej Magda.
 — Niewykluczone.
Ich nauczycielka uśmiechnęła się słysząc to. Wiele razy spotykała takie grupki przyjaciół, a zwykle po latach nic z nich nie zostawało. Mimo wszystko wierzyła, że tym tutaj się uda. Zawsze wierzyła w swoich uczniów. Taka już jej praca.



Laura Zmora to nasza wychowawczyni oraz nauczycielka Sztuki Widzenia. Wielu nowych uczniów uważa to za wróżbiarstwo, czym strasznie denerwują nie tylko ją, ale też nas. Nie zmienia to faktu, że nawet ona ma lekceważące podejście do tego przedmiotu. Uczy nas tylko tego, co naprawdę ma sens lub inaczej nie zdamy niezbędnych egzaminów. Z wykształcenia jest nekromantką, Medium, Wojownikiem i Władcą (to trzy z kilku dziedzin tego rodzaju magii). Brała udział w wielu misjach i wojnach w innych wymiarach, a nawet światach czy rzeczywistościach. Nikt nie wie, jak do tego doszło, że pewnego dnia postanowiła po prostu zostać nauczycielką, ale wszyscy są pewni, że była to dobra decyzja. Jest wielu tak dobrych żołnierzy, ale niewielu tak dobrych belfrów i opiekunów. Zielone oczy tej kobiety zawsze patrzą na nas z przyjaźnią i czułością, nawet kiedy nabroimy tak, że nawet my zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo przegięliśmy. Moja klasa ma ogromne szczęście.



 — Nie sądzę, by zamknięcie Władcy Nekromancji zbyt wiele ci pomogło, Alicjo — powiedziała kobieta, a potem wyjęła kilka arkuszy papieru ze stosu stojącego na ławce obok. — Widzę, że kupiłaś sobie kota, Owca? Czyli mamy dwa koty i papugę… Tutaj podpiszcie.
Kinga, Amelia i Marta podpisały papiery dotyczące swoich zwierząt, a reszta, że zgadza się na ich obecność w pokojach.
 — Cały wasz rocznik ma oczywiście trzecie piętro. Wilczek, Renkiel, Pająk i Pazurek Wredna pokój numer trzy, a Kropczewska, Owca i Pazurek Miła pokój numer pięć, tutaj macie klucze, a tutaj podpiszcie — podała im kolejny papier. — Dla ekipy z tą milszą bliźniaczką mam niespodziankę w postaci nowej osoby w pokoju. I nie tylko w pokoju. W klasie nawet! Ewa Krawczyk, Alicja ją zna, ale w tym roku co najwyżej cztery osoby na pokój, dlatego dałam ją wam, bo pewnie gdybym rozdzieliła tamte to bym zginęła. — Wymownie spojrzała na Wdowę i Madę. — Dobrze się czujesz?
Amelia niemal niewyobrażalnie zbladła i lekko się zachwiała, ale złapała ją siostra, obejmując mocno.
 — Będzie dobrze, siostra. Zamienię się z tobą.
 — Ja też mogę — powiedziała Renkiel. — Ostatecznie przecież, co to za różnica, w którym pokoju śpię? A wy nie byłyście w jednym od połowy pierwszej klasy gimnazjum.
Amelia pokręciła głową.
 — Dam radę, przecież nie jest potworem. I mam Gosię i Martę — powiedziała i uśmiechnęła się słabo, prostując. — Nic mi nie będzie. Daj już spokój, jesteś nadopiekuńcza. — Wyswobodziła się z ramion swojej bliźniaczki. — Wszystkie jesteście.
 — Musimy być, jesteśmy rodziną — powiedziała Alicja, cofając swoje ręce z ramion Amelii.



 — To łóżko jest Amelii — powiedziała Ruda, patrząc w oczy Nowej. Była zdeterminowana i pewna siebie. Zawsze oczekiwała posłuchu, nigdy nie zwracała uwagi na niczyje protesty. Miało być tak, jak ona i jej przyjaciółki chciały.
 — Nie widzę, żeby było podpisane — prychnęła nowa, zarzucając rubinowe włosy do tyłu, a potem rozkładając się na łóżku. Owca wyszła na balkon.
 — To łóżko jest naszej siostry.
Do pokoju weszły pozostałe wariatki. Właśnie po nie poszła blondynka.
 — Nie słyszałaś, co powiedziała Magda?
Alicja zacisnęła i rozluźniła pięść, prostując palce.
 — Słyszałam, ale gówno mnie to obchodzi.
 — Powinno.
W ręce Aleksandra pojawiła się różdżka. Jedno machnięcie potem Ewa i cały jej bagaż leżały na podłodze.
 — To łóżko jest Amelii. Obok śpi Gosia. Obok Marta. A to jest twoje. I gdybyś się nie zorientowała, to my tu mamy większość.
Alicja założyła ręce, a Amelia postawiła klatkę z papugą obok swojego łózka.
 — Jeny, jakie drażliwe — prychnęła nowo przybyła, ale posłusznie rzuciła swoje graty na przydzielone posłanie.
Wariatki mieszkające obok wróciły do swojego pokoju, a wszystkie przyjaciółki wróciły do rozpakowywania swoich rzeczy i przemeblowywania.



Nowa. Rubinowe, dosyć długie włosy. Chłodne, niebieskie oczy bez większego wyrazu. Trochę szkoda, że pseudonim Dziwka nadałyśmy Gośce, do niej pasuje dużo bardziej. Nic więcej o niej nie wiem. Przeraża mnie. Mam nadzieję, że pierwsze wrażenie okaże się złudne.



Na korytarzu trzeciego piętra Akademika imienia Marii Skłodowskiej-Curie zgromadził się cały rocznik dziewięćdziesiąty szósty. Czterdzieści siedem osób ubrane było w jednakowe mundurki. Stłoczyli się w małe grupki, czekając na coś. W końcu, przez główne drzwi, weszła ich wychowawczyni.
Kobieta stanęła na środku pokoju, a wszyscy zebrali się wkoło niej.
 — Cześć — powiedziała, uśmiechając się promiennie.
Zgromadzeni odpowiedzieli różnymi słowami, większości towarzyszył uśmiech sięgający oczu, tylko część z nich była niemrawa, jakby ciągle śpiąca i nieco zdołowana powrotem do szkoły.
 — Dajcie już spokój, za pół godziny odzyskacie magię, powinniście się cieszyć! Oczywiście, jak co roku, przypominam, że zdolności magiczne naprawdę odblokowujemy tylko obecnym na rozpoczęciu, a nie wszystkim uczniom. Także siedzenie przed aulą robi różnicę — powiedziała, zwracając się niemalże bezpośrednio do trójki uczniów, którzy spuścili głowy. Reszta rocznika roześmiała się cicho.
Wszyscy pamiętali ich drugą klasę gimnazjum, gdy tamtych troje postanowiło zostać na zewnątrz, zamiast kisić się w auli, a potem przez kolejne dwa tygodnie musieli błagać Zmorę o przywrócenie magii. Zresztą, każdego roku zdarza się taka grupka idiotów, która postanawia zignorować ostrzeżenia nauczycieli i starszych kolegów.
 — Magda — powiedziała nauczycielka, zwracając się do jednej z Wariatek i wyciągając ręce, w których miała stos małych zeszytów.
Dziewczyna podeszła posłusznie i odebrała je od niej, a potem podzieliła na małe stosiki, które podała przyjaciółkom. Wariatki zaczęły rozdawać je pomiędzy odpowiednich uczniów.
 — Jak co roku macie przeczytać i dopiero potem podpisać regulamin znajdujący się tuż za stroną tytułową. Kursy abc i ogółem cały plan lekcji omówimy pojutrze na lekcji organizacyjnej. Jesteście podzieleni na dwie klasy. E, oficjalnie ścisła i F, oficjalnie human. Profesor Szymanewska kazała przypomnieć, że nieoddanie eseju zadanego przez nią na wakacje, naprawdę równa się ocenie zero. Raczej nie chcecie na wstępie tak bardzo zaniżyć sobie średniej, także proponuję jeszcze dzisiaj oddać prace Madzie. A ty masz je jutro do godziny dwunastej dostarczyć pani profesor.
Dziewczyna pokiwała głową.
 — Ten rok będzie trudny, ale jeszcze nie tak trudny jak kolejne dwa. W każdym razie oczekuję od was ciężkiej pracy i najlepszych wyników, rozumiemy się? Opiekunką tego piętra jest pani Maria, jej pokój znajduje się na parterze, tuż obok kuchni. Jakiekolwiek usterki czy problemy zgłaszacie bezpośrednio jej, jeśli nie możecie jej znaleźć zgłaszacie to pani Renacie lub Malinie, ich pokoje są obok. Pan Robert również jest do waszej dyspozycji. Nie zamykam drzwi swojego gabinetu, jasne? Jakieś pytania?
 — Czy z panem Robertem już wszystko ok? — drobna dziewczyna o mysich włosach zadała pytanie nurtujące większość zgromadzonych.
 — Tak, ale ma zakaz wykonywania ciężkich prac, dlatego traktujcie go łagodnie. Pan Robert to dozorca, Ewo. Pod koniec zeszłego roku spadł z drabiny, gdy przycinał bluszcz rosnący na budynku szkoły — nauczycielka zwróciła się do nowej uczennicy. — To jest Ewa Krawczyk, nowa. I Merlin mi świadkiem, że nie wypuszczę ze składziku na miotły tego, kto będzie jej z tego lub innego powodu dokuczał. Komukolwiek dokuczał, jasne? To teraz idziemy na rozpoczęcie. W dwuszeregu stanąć, już. Nie obchodzi mnie, ile macie lat. Dwuszeregu powiedziałam! Trzy to nie para!



Pierwszą klasę liceum rozpoczęłyśmy niemal rok temu. Przez ten czas nie zmieniło się właściwie nic, poza stanem naszej wiedzy i tym, że teraz w paczce jest jeszcze jedna Wariatka, która jednak nie przyznaje się do nas publicznie (i wzajemnie). Prawdziwa historia zaczyna się w październiku naszej drugiej klasy, czyli pechowego, dwa tysiące trzynastego roku.
______________________________
Pierwaja dwjer na wtarom etaże — Pierwsze drzwi na pierwszym piętrze (parterze, u ruskich parter to pierwsze);
Kaniećna ty znat, kto eta — Na pewno poznasz, która to;
Spasiba balszoje — Dziękuję bardzo;
Ja znaju ruski jazyk, żjena majewo brata ruskaja —Ja znam język rosyjski, żona mojego brata to Ruska.;



Korekty dokonali April Rove oraz SnakeW.
Linki do pobrania znajdują się nad tytułem postu.
Dziękuję swoim przyjaciółkom za niekończącą się inspirację. To im dedykuję cały pierwszy tom Esencji Magii :)
Postaram się pisać w miarę regularnie, a tymczasem zapraszam do obserwowania (po prawej, u góry, ikonka z serduszkiem) oraz komentowania. Fajny gadżet z lewej strony zlicza ostatnie 1000 komentarzy (będę przeszczęśliwa, gdy kiedyś tę liczbę przebijemy) i wyświetla 10 najczęściej komentujących osób. Nicki są zalinkowane do profili, czyli to taka reklama dla Was, ha.

Komu prolog przywiódł na myśl typowy pilot serialu?
Rozpoznajecie, która z postaci to Eve Rowindale, a która to Demon?

20 komentarzy :

  1. Zapowiada sie ciekawie;) Rzeczywiscie prawie jak pilot jakiegos serialu, ale to dobrze;) Latwo bedzie sie wdrozyc w akcje, znajac poszczegolnych bohaterow. Zawsze mnie denerwuje jak czytam opowiadaniaz postaciami stworzonymi przez autora i nie wiem tko jest kim. Tutaj nie bedemiala tego problemu;) Usmialalm sie na momencie z kotem, szczegolnie kiedy sobie przypomnialam, ze tak bylo naprawde:P Rozbroila mnie koncowka opisu Magdy Pazurek- dziewczyna musi byc ciekawa;) Oczywiscie- podobalo mi sie i czekam na pierwszy rozdzial!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Mam nadzieję, że na zapowiadaniu się nie skończy.
      W tym wypadku zawsze można powrócić do prologu i sobie sprawdzić, ale szczerze mówiąc, wyszło mi to całkiem przypadkiem, gdy zmieniłam koncept na całe opowiadanie (to miał być pierwszy rozdział, ale na szczęście przejrzałam na oczy).
      Mówisz? :D Wiesz, jako Leśne Zło, czuję się zaszczycona, że moje pseudonimy Ci się podobają ^^

      Rozdział 1 już nie długo (za tydzień albo dwa, jeszcze nie zdecydowałam). Jeszcze dłuższy.

      Pozdrawiam ciepło
      Ces

      Usuń
  2. Hej!

    Napisałam jeden komentarz, ale mi się skasowałam, więc po krótkim wkurwie piszę jeszcze jeden ;-;

    Prolog przeczytałam zaraz rano, gdy tylko się obudziłam ( dokładnie to o 13, ale to wciąż rano, więc cicho ;-; ) A komentarz piszę sobie teraz o 19:39, bo trzeba było myśleć, by go napisać, a wcześniej nie miałam siły ;-;
    Strasznie dużo postaci ;-; Tak dużo ludu, oj ojojoj ;-; Będę na pewno się mylić, bo jestem małą nierozgarniętą osóbką ;-;
    Prolog rzeczywiście jest, jak pilot serialu. Podoba mi się! Nawet bardzo!
    Czy owca to Rowi? Tak mi się coś wydaje, ale nie wiem ;-; Znając życie nie zgadłam ;-;
    Jaka jestem fajna! :O Jej! Mam nadzieję, że z każdym kolejnym rozdziałem będę fajniejsza ;-; A jeśli nie to biada ci, kochanie ;-;
    No i co ja mam jeszcze powiedzieć, moja droga? No co? ;-; Prolog mi się podoba, więc czekam na pierwszy rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem kochanie i bardzo się cieszę, że napisałaś jeszcze jeden ;*
      Generalnie głównie używam imion, to może nie będzie tak źle.
      Nie, Owca nie jest wzorowana na kimkolwiek. Rowi to oczywiście Ewa. Od razu zastrzegę, że Rowi sama wymyśliła swoją postać, dlatego o jej charakter należy obwiniać ją, a nie mnie. Ja Rowi kocham ♥
      Cieszę się, że się sobie podobasz. Zobaczymy, czy będziesz coraz fajniejsza. Zobaczymy. W ogóle dalsza fabuła daje mi małe pole do popisu jeśli chodzi o zabawę bohaterami ;c
      Kocham Cię kotek <3
      Rozdział 1 już napisałam, więc wszystko zależy od April. Będzie albo za tydzień albo za dwa :)

      Usuń
  3. Zacznę od tego, że mam słabą pamięć do imion, więc póki ich nie spamiętam, to nie będę mogła w komentarzach pisać mega długich wypowiedzi, bo zwyczajnie gubię się w tych całych ludziach XD Z tego co widzę jest kilku braci, sześć wariatek (dwie bliźniaczki, gotka, dziwka (O.o), jakaś biała i ta od ruskiego) Woho! Spamiętałam XD Teraz jeszcze imiona... Trochę to potrwa :c
    Dobrze piszesz, Matko :C W ogóle masz taki lekki, ciekawy, luźny, a zarazem wyrafinowany styl, w którym jest pełno gracji. Takie płynne to opowiadanko. Wszystko jak na razie trzyma się kupy.
    Serialowego pilota skojarzyłam dopiero, gdy czytałam ostatni akapit (ten napisany kursywą).
    Podoba mi się, Matko.
    Jestem z Ciebie dumna, Matko.
    Pozdrawiam.
    WENY :*
    Kochająca córcia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam słabą pamięć do imion! W rozdziel pierwszym pomyliłam siostry (bo są jeszcze siostry! Zgroza). Ale poprawiłam.
      Cytując rozdział 1: "To znaczy Alicjo, Kingo, Amelio, Magdo, Kasiu, Gosiu, Marto i Ewo, a jeśli o którejś zapomniałem to zezwalam na danie mi w łeb przy najbliżej okazji." Wyszło mi 8. Ale nie przejmuj się, sama o nich zapominam. Kolejno są to: gothka, biała, bliźniaczka mądra/miła, bliźniaczka silna/wredna, Oldżi (nogi/ruski), dziwka, Owca (blondyna), Rowi (nowa).
      Potem dochodzą jeszcze przyjaciele, ale są to postacie trzecioplanowe ":D
      Dziękuję, córko, ale dlaczego dałaś smutną minkę? Powinnaś się cieszyć, że masz dobre geny literackie! :D Nie wiem, czy w ogóle mam jakiś styl, ale po raz pierwszy od bardzo dawna nie próbowałam pisać w jakiś konkretny sposób. Tylko usiadłam i zaczęłam robić to, co umiem najlepiej, czyli kreować bohaterów. To mi jakoś wychodzi. Zobaczymy, co będzie za kilka rozdziałów :D
      Ja serialowy pilot załapałam w połowie, jak zmieniłam koncept na opowiadanie. I chciałam zmienić cały prolog, ale mi się nie chciało więc stwierdziłam, że nazwę to pilotem }:> Lenistwo over 1000.
      Cieszę się, córko <3
      Dziękuję, córko <3

      Kochająca jeszcze bardziej mama
      Ces

      Usuń
    2. Ja pierniczę ;O Jeszcze więcej imion będzie XDXDXD >.< Uwaga, bo się połapię! Zanim do tego dojdzie Ty zakończysz to opowiadanie XD Nogi - och, oczywiście, że to Matka! To akurat wiedziałam :D Hihihihihihi :3
      Geny literackie! Ach, czas zacząć je wykorzystywać XD A w sumie... Korzystam z nich od czterech lat >.< Buhahahaha! 3:) Ktoś musi odziedziczyć po Tobie Nobla i to będę ja! XD
      Pozdrawiam!
      Chora na głowę córcia @.@

      Usuń
    3. To całkiem możliwe, nie zapowiada się bardzo długa historia. Żadna Moda na Sukces.
      Ale ja nie mam Nobla D:

      Córcia, u nas szaleństwo jest dziedziczne.

      Usuń
  4. No i w końcu mam chwilkę na skomentowania twojego prologu. Oczywiście nie jestem już na świeżo, bo dzięki tobie czytałam go dawno temu, ale i tak muszę przyznać że mi się podoba :) Zaciekawił mnie, choć niby się w nim nic szczególnego nie działo, a mnogość postaci przyprawiła mnie o ból głowy :) Jeszcze nie pamiętam, która jest która, ani co która posiada, ale darze je wszystkie wielką sympatią :) No i ten suprais, że i ja się pojawiłam. Ciekawa jestem czy wszyscy już wiedzą, którą krejzolką jestem :D Haha :p Oczywiście nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który już mam :P Będę zatem cieszyć się nim za kilka chwil. Cieplutko pozdrawiam :) i do kolejnego komcia. P.S Będę pierwszą najczęściej komentującą osobą, a co :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, nie wszystkie rozdziały będę Ci dawać od razu z takim wyprzedzeniem, nie ma co :D
      Myślę, że gdybym była czytelnikiem to zaciekawiłoby mnie jaka fabuła bez romansu może wymagać aż tylu bohaterów głównych, lol.
      (Spoko, też się mylę lekko. Ale mam ściągi. Wam też zrobię).
      Co do Post Scriptum... Najpierw musisz pokonać moją córę Adę :D A ona łatwo korony nie odda, znając jej geny.

      Usuń
    2. Cóż, będę zatem walczyć do ostatniej kropelki krwi w organizmie :P Wiesz, że jestem waleczną bestią :P Fajnie :D Lubie te laski :P Są takie pokręcone XD Jeszcze nie przeczytałam kolejnego rozdziału (wiesz jak to bywa z moim czasem), ale obiecuję poprawę :D No tylko skończę oglądać Bones XD bo wiesz jak to jest jak się ma neta w domu :p Zaczyna się zabawa z serialami no :p

      Usuń
  5. Okej, więc zacznę od początku. Po raz pierwszy czytam opowiadanie tego typu, i na początku nie byłam pewna czy mi sie spodoba. jak na razie zaciekawiłaś mnie, przede wszystkim sposobem pisania, ale także tematyką.
    Masz wiele bohaterek, ale chyba najbardziej podoba mi się Amelia, Kinga i Gośka? Trochę trudno mi zdecydować.
    Sam pomysł szkoły w Polsce, innego przydziału magii i klas jest oryginalny. Jednak najbardziej zwróciłam uwagę na szczegóły takie jak początkowa scena z książką (znam to skądś xD), czarne ubrania Alcji (kocham ten kolor) i rozmowę Katarzyny po rosyjsku (ta to ukrywa wiele rzeczy). Dodatkowo ta Ewa, z tą to chyba będą kłopoty.
    Idę dalej, w końcu mam jeszcze co czytać,
    Croy
    Komentarz napisany dzięki akcji Wymiany Komentarzy - http://goo.gl/XcUxX5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, staram się pisać dobrze :)

      Oj, bohaterek jest dużo. Chyba najbardziej lubię Owcę, bo jest całkowicie wymyślona, reszta opiera się i jest pod częściową kontrolą przyjaciółek, co oczywiście ogranicza moje pole działania ("Ale DLACZEGO ubrałaś mnie w baletki?! Wyobrażasz sobie mnie w baletkach?!")

      Jeśli podoba Ci się szkoły magii umieszczonej w Polsce to polecam również www.collegium-magicae.blogspot.nl, którego jestem betą (ale zbyt wiele nie poprawiłam jeszcze).

      No właśnie ja też znam scenę z książką. I z kotem. I kilka innych. Inspirowane życiem, można powiedzieć.
      Le Nóżi ukrywa dosyć sporo, będzie to jeden z wątków pobocznych.
      Z Ewunią, no co ty. Może bardziej z jej charakterem.

      #RóżoweCiasteczka: http://goo.gl/VtjGXi (link podany przez Croy jest nieaktualny)

      xoxo

      Usuń
  6. Moja kochana Ces - czy ja mogę tak pisać? - czytało mi się naprawdę lekko i tak przyjemnie... Jakbym książkę czytała. Mam nadzieję, że kiedyś wydasz coś swojego, bo szczerze nienawidzę czytać na komputerze.
    Nie czytam zbyt wiele opowiadań, zazwyczaj są to blogi znajomych, jednak przy twoim zostanę. Nigdy czegoś takiego nie czytałam... W ogóle to kocham cię za to, że szkołą jest w POLSCE. Sama w swoim ff oraz w książce - jeśli kiedyś ja wydam - chce zamieścić dużo wątków z tym wspaniałym krajem. Dlaczego ludzie tak zlewają naszą cudowną ojczyznę? Dałaś mi nadzieję, że jednak są jeszcze ludzie, którzy widzę w Polsce coś magicznego. Podoba mi się, że są polskie imiona. Moja znajoma pisała coś o Polsce, ale dała angielskie imiona... No kuwa >< Nawet nie pasuje tak.
    Bohaterki... Cóż za urozmaicenie postaci. Na początku myliłam się, która, to która, ale już na końcu prologu ogarnęłam. Świetnie, że każdą dziewczynę oraz braci, przedstawiłaś osobno. To bardzo ułatwia czytanie i zapamiętywanie postaci. Lubię Alicję, czyli Wdowę - jeśli się nie mylę. Ewa mnie zaciekawiła ta wredna sucza. Grr. Och i Nóżki... Jeju kocham jej włosy, naprawdę uwielbiam ten kolor.
    Co do szkoły to wydaje się być niesamowita. Ten fragment o tym, że musimy uważać czego sobie życzymy jest niesamowity! Merlinie... niby nic, ale taki szeroki uśmiech jak to przeczytałam... Dlaczego nauczycielka kojarzy mi się z McGonagall chociaż wcale nie jest do niej podobna? Te moje wyobrażanie.
    Ogólnie cudownie i "aww". Lecę do pierwszego rozdziału.
    Pozdrawiam,
    Marika Snape

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mari, słońce - oczywiście, że możesz! <3
      Również nienawidzę czytać na komputerze, ale dla blogów, ff.net i fp.com robię wyjątek, bo można znaleźć prawdziwe perełki. Poza tym, kto wie, może któryś z tych autorów naprawdę zostanie kiedyś sławnym pisarzem i będę mogła się chwalić, że znam jego twórczość od samego początku. W co, oczywiście, nikt nie będzie mi wierzył, bo każdy tak mówi :)
      Dziękuję za tak miły komplement, staram się, choć szczerze mówiąc wolę być uznanym naukowcem niż sławną pisarką. (Te dwie rzeczy łączy natomiast to, że na obie kariery nie mam szans).
      Polska jest moim ukochanym, wspaniałym miejscem na świecie. I moje miasto, mój region (Zagłębie, Małopolska), a nawet województwo (śląsk). Teraz nawet nie chcę stąd wyjechać na studia, chociaż wiem, że znalazłoby się wiele lepszych uczelni od Uniwersytetu Śląskiego (w momencie, gdy dostanę się nawet na najbardziej zły kierunek UŚ zmienię zdanie i będę tę uczelnię kochać, bo taka już moja natura, że moje jest najlepsze i jestem wierna, nikt w końcu nie może obrażać domu Slytherinu ani niczego, co do niego należy).
      Aczkolwiek o Polsce piszę również dlatego, że najbardziej lubię pisać o czymś, co dobrze znam. Magia i Polska to w końcu całe moje życie. A żyjąc w Sosnowcu trudno nie dostrzec magii ;)
      O Merlinie! Nie rozumiem takich ludzi. Rozumiem, gdy to się zdarzy jednej bohaterce, bo to statystycznie i fizycznie możliwe (np w mojej klasie jest Jaqueline i wcale nie jest w żaden sposób spokrewniona z francuzami, mało tego dzieciństwo spędziła w Niemczech) albo to szkoła mająca program wymiany czy coś. Ale inaczej to takie... Nie fajne. Jakby polskie imiona były gorsze ;c

      Szybko ogarnęłaś! Brawo! <3 Braci nie przedstawiłam tak dokładnie jak chciałam (czyli tak jak bohaterki), o Fabianie właściwie niemal nic nie było, a o Tomaszu to już prawie wcale. Ale mam jeszcze sporo rozdziałów przed sobą, także nic straconego :D
      Tak, Wdowę. Dobry wybór, to moja najlepsza przyjaciółka i już mam ślad po jej pazurkach za to przezwisko :D Ewunia jest kochana, ale tylko dla bardzo, bardzo małej grupy osób. Co do truskawkowego blondu - kocham ten kolor również! Choć tak patrząc w myślach na postaci, to jest tutaj za dużo rudego, choć w innych odcieniach.
      Szkoła jak szkoła, taki duży kloc. Tylko niektóre klasy są niezwykłe. W sekrecie Ci powiem, że za te wszystkie "uważaj, czego sobie życzysz" odpowiada kilku nudzących się nauczycieli :"D
      Ależ one są podobne! Obie troszczą się o swoich uczniów, obie są wicedyrektorkami i... Właściwie tyle. Ale oj tam.

      Dziękuję <3 Mam nadzieję, że rozdział również Ci się spodoba.

      xoxo
      CeS

      Usuń
  7. Tak. W koncu moge skomentowac, bo z moim czytaniem to opornie zwykle idzie. Po pierwsze, jestem pod wielkim wrazeniem etykiek. One tak lataja, ale czad! Serio, cos takiego innego. Podoba mi sie.
    " Sam kot ważył w końcu prawie sześć kilogramów, a co dopiero razem z całym opakowaniem." - na Merlina! Czym oni go karmili?!
    " — Słyszałam, ale gówno nie to nie obchodzi." - nie rozumiem tego zdania. Chodzilo, ze ma to w nosie? Czy ja jestem glupia i nie ogarniam?

    Dobra, to tyle jesli chodzi o cytowanie. I tak dalej. Czas na komentarz wlasciwy, mam nadzieje, ze sie w nim polapiesz. A i sorymemory za brak polskich znakow, ale nie chce mi sie ich pisac na telefonie.
    Swietnie, ze powstaje coraz wiecej opek o polskich szkolach magii. Kurde, dlugi ten prolog. To juz sie boje jakich dlugosci beda rozdzialy. Japierdziele ile tu jest osob. Ja raz tez tak mialam, to pisalam sobie na okladce zeszytu imiona i nazwiska, czasen tez kolor wlosow i oczu, bo zapominalam, no. Sama nie pamietam imion z prologu, bo to megatrudne. Ale lubie Dziwke, nie wiem.czemu jakos tak przypasowala mi, fajna jest tez ta Czarna, czekaj... jak jest bylo... hm. Dobra nie wiem. Tej, co ktoras chce spalic ubrania. Mam nadzieje, ze w nastepnej notce sie tak nie zgubie. Ewa tez wydaje sie byc intetesujaca postacia. Ciekawe w jakim kierunku pojdzie.
    Co dalej. Czytalo mi sie dosc plynnie. Serio. Ale ta ilosc opisu niby duzo nie bylo do poszczegolnych osob, ale samych postaci jest sporo. Chociaz trzeba bylo akurat jakos wprowadzic nas w ten swiat. Zaskoczyl mnie fakt z tym odblokowaniem magii czy jakos tak. To takie inne, a jednoczesnie inspirujace. Wiec tak, lubie to. Ugh, czekam na jakas wielka burde.
    Lece czytac dalej.
    Elomelo.
    Acrimonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaleźć czas na spokojną lekturę jest w końcu niezwykle trudno! :)
      Ten sposób pokazywania etykiet jest moim ulubionym, szczerze mówiąc. Aż mi się smutno trochę robi, gdy taka chmura nie pasuje do ogółu szablonu.
      Nie wiem czym konkretnie, ale Magdy mówi, że Belzebub prawdopodobnie sępi jedzenie od połowy szkoły, Osobiście znam kota, który waży nawet więcej. Aczkolwiek ten Kingi (bo Kinga-pierwowzór naprawdę ma rudego kota i ten kot naprawdę ma na imię Belzebub, co naprawdę do niego pasuje) waży trochę mniej, ale ciągle jest wielki.
      Znalazłaś błąd. Oczywiście miało być "gówno mnie to obchodzi", zaraz go poprawię. Dziękuję bardzo <3

      Polska zasługuje na własną magię! Co do długości - przy pierwszym rozdziale na siebie przeklinałam, bo przecież nie może być on krótszy od prologu. Teraz, kiedy piszę dwójkę, też przeklinam. Ale wolę jednak dłuższe rozdziały, także sama rozumiesz. Opowiadanie powinno mieć około 300 stron, jeśli chodzi o końcowy efekt. Osiągnięcie tego rozdziałami jedenastostronnymi* jest prostsze niż męczenie się krótszymi (i więcej fabuły trzeba wymyślić!).
      Ja już pomyliłam, która bliźniaczka jest starsza. Na szczęście w drugim rozdziale i na szczęście mało miałam do poprawienia. Mam taki pliczek, gdzie mam mnóstwo informacji o nich i w jednym z rozdziałów pojawi się kilka stron z ich szkolnych akt, także zaczęłam je sobie już przygotowywać (na pewno mi to znacznie ułatwi rozeznanie). Aczkolwiek u mnie nie ma szans, bym pomyliła się w ich wyglądzie, raczej w szczegółach takich jak rodzeństwo czy artefakt magiczny (różdżka).
      Imiona z prologu są łatwe. Alicja, Kinga, Amelia, Magda, Kasia, Gosia, Marta i Ewa. To zapamiętanie ich jest trudne ;) Ale dacie radę. Już w drugim rozdziale mam nadzieję, nie będzie jak się pomylił. Co prawda utrudniam, bo w większości scen występują wszystkie na raz, no ale. Ewunia idzie w kierunku nie wiem, czy ciekawym dla was, ale ciekawym dla mnie. I z pewnym morałem, o.
      Czyli, w sensie, że dobrze, nawet jak za dużo opisów czy co?
      Dobrze, że uczniowie nie wiedzą, jak odblokować ją samemu (lub jak się obronić przed zablokowaniem) :D

      xoxo
      Ces

      *Jakkolwiek powinno zapisywać się słowo "jedenastostronny".

      Usuń
    2. Tak! Ja lubie opisy! Ba, kocham. Ale no tak z głową. Bo jak miałabym czytać trzy strony o tym, jak puszyste są ogony koni, to bym chyba wzięła i zeszła za zawał. A czasem tak się zdarza. Olitości. No właśnie, utrudniasz nam. Ale myślę, że z czasem przyzwyczaję się i będę potrafiła w nocy o północy rozpoznać każdą z imienia. Znaczy sie, ja bardziej kontaktuje z wyglądem. Jakieś tam szczególne zachowanie byłabym w stanie dopasować do mojego wyobrażenia danej postaci. Tak samo mam jak z kimś gadam o Top model, ktoś mi powie o jakieś tam panience, a ja która to? I jak opiszą wygląd dopiero wiem o kogo chodzi. Sądzę, że im częściej będą razem, tym prędzej się każdy czytelnik zapamięta. Ewka z morałem? To już jestem ciekawa jak to z nią będzie. Okej. Pędzę czytać rozdział. Trochę zejdzie.

      Usuń
  8. I co ja mam Ci powiedzieć?
    Opowiadanie-genialne
    Fabuła-jak żadna inna
    Styl pisania-indiwidualny i ciekawy
    Czy mnie zaciekawiłaś? Owszem.
    Btw,opisałaś Madę tak,jakbyś opisywała mnie, jeśli chodzi o charakter :*
    Lęcę komentować dalej :)

    OdpowiedzUsuń